Przejdź do głównej zawartości

Nie zawsze będzie tak, jakbym chciała...

 
Niektóre pragnienia są wyryte w naszych sercach i dlatego tak bardzo zależy nam na doprowadzeniu do ich spełnienia. Chcemy aby nas doceniono, pragniemy uwagi, zrozumienia, marzymy o romantycznej miłości, spacerach, rozmowach do późnych godzin, wyjątkowej kolacji przy świecach, o dniach pełnych uśmiechu. Oczekujemy na wielkie chwile, niezapomniane momenty, ale nigdy nie wiemy czy nadejdą. Rzeczywistość mrozi krew w naszych żyłach, dostajemy obuchem w głowę i nic do nas nie dociera, bo nie wierzymy, że nasze pragnienia tak bardzo minęły się z realiami życia.


Niedziela, godzina 21:40 - staję przed lustrem i patrzę w swoje piwne oczy z nutami zieleni, a może po prostu brązowe, dwie szklane kule w których widać wszystko, więc patrzę i widzę, że świat mnie rozczarował. Mówią, że nie zawsze będzie tak, jakbym chciała. Problem w tym, że tego nie rozumiem i zastanawiam się dlaczego nie mogę dostać tego czego chcę, dlaczego nic nie może układać się tak jak tego pragnę? Przecież robię wszytko, żeby tak było... Wstaję i każdego dnia, zakładam uśmiech, biorę się w garść, potykam się, wstaję, daję innym swój czas, rozmawiam, pocieszam, pomagam, pracuję na swój sukces. Zwykła codzienność, a poza nią on - mój brakujący element układanki. W duchu chciałam, żeby było jak w filmie romantycznym. W mózgu jak na kamiennej płycie wyryte miałam przekonanie, że będę miała to czego chciałam, że z nim wszystkie marzenia się spełnią. Moje krzyczące pragnienie romantyczności, karmienia duszy pięknymi frazesami tudzież nieprzeciętne wyznania miłości, okazały się szeptem. Dziś prysnęła mydlana bańka i nie mam złudzeń. Wyryte pragnienia zalałam łzami, są nieczytelne, mają odejść w zapomnienie. Przemywam twarz zimną wodą, żeby dojść do siebie, idę do łóżka, kładę się i otępiała gapię się w sufit długo nie zasypiając, wciąż myśląc i nie mogąc przestać. Przeglądam dyski pamięci i zatrzymuję się na słowach, że nie zawsze będzie tak, jak tego chcę... I widzę, że tak jest, ale nie wierzę, że tak będzie. Śmieję się w duchu wiedząc, że moje pragnienia są realne i nie dostrzegam podstaw, żeby nie miały miejsca bytu. Czy tak trudno o wyjście do restauracji? Czy nie będę miała pięknego spaceru w ogrodzie świateł? Mam to na wyciągnięcie ręki, a jednak tak daleko. Mogę bez niego wszystko, ale bez niego niczego nie chcę. To jedyny powód dla którego marzenia widzę jako morskie fale rozbijane na skale - miłości.

Jestem szczęśliwa mimo tego, że nie wszystko jest tak jak tego chcę, bo najważniejsze elementy się zgadzają: ja i on. W sercu, każdego dnia czuję żal, budzę się z myślą, że może będzie lepiej, bo gorzej już być nie może; a co jeśli utknęłam w martwym punkcie? Mówią: rozmawiaj o tym co cię boli. Każda rada jest tylko pięknie opakowana w lekkie kolorowe pióropusze, żeby ją przygarnąć, ale w środku są ciężkie jak ołów, trudne do przeniesienia w życie. Rozmowy mają sens, kiedy chcemy się zrozumieć, kiedy oboje widzimy problem i chcemy go rozwiązać. Problem pojawia się kiedy jedno z nas ma problem, a drugie nie może go zrozumieć, nie widzi go. Może chodzi o błahostki, szczegóły - ale to właśnie z nich składa się życie i dlatego tak o nie dbam. Nie umiem stłumić niektórych pragnień, bo marzenia są jak słona woda - im więcej marzymy, tym bardziej pragniemy. Może nigdy nie będę unosiła się 7 metrów nad ziemią i nie spełni się żadne z moich marzeń, ale w życiu trzeba mieć cel i do niego dążyć. 

Każdego dnia wstaję i zapominam o wczorajszych smutkach i żalach. Każda kłótnia jest jak sen - znika w mgle poranka. Popijając parzoną kawę uśmiecham się do siebie, bo już wiem, że zgrzeszyłam słowem ale nie będę żałowała wypowiedzianych farmazonów. Może dlatego, że wypowiedziane szeptem nie robią na nikim wrażenia, może nikt nie dosłyszał, albo już są przyzwyczajeni do mojej wylewności. Napawam się pierwszymi promieniami słońca, zapachem kawy i odgłosami porannej krzątaniny. Już teraz wiem, że to będzie ciężki dzień, bo tak bardzo nie lubię poniedziałków! Jednocześnie mam cichą nadzieję na ulotne radości, żeby cały dzień w ostatecznym rozrachunku nie był najgorszym z możliwych. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Potrzeba więcej świąt! - czyli co tu świętować...

Potrzeba więcej świąt! Tu nie ma nad czym dyskutować. To absolutna konieczność. Chociażby dzisiejszy dzień, jakaż pustka go wypełnia. Brak mu precyzji, określonego celu, więc do czego mają dążyć przeciętni Kowalscy?         Nie najdalej jak wczoraj był Dzień Odpoczynku dla Zszarganych Nerwów... Ahhh, cóż to za niebywały cel. Jak tu się powstrzymać i hucznie nie świętować?! Grzechem jest pomijać tak ważne uroczystości! Osobiście oddałam należny hołd mojemu przeforsowanemu układowi nerwowemu. Wylegiwałam się na kanapie, sącząc słoneczny napój bogów tudzież, przez  amatorów, nazywany lemoniadą, czytając książkę niezawodnego Remigiusza Mroza. Niewdzięczni Ci, którzy ignorują idealną okazję na relaks.       Z kolei w niedzielę był Światowy Dzień Makaronu i Kundla. Tak, tak, nie przesłyszeliście się. Dla wielbicieli kuchni włoskiej i bajek Disneya to niepowtarzalna okazja do połączenia dwóch przyjemność w jedno. Spaghetti Carbonara i projekcja "Zak...

Produkcja polska - czyli zestaw pełen klasy

  Pan Tadeusz (1999) Epopeja narodowa na ekranie... Pełnometrażowy film fabularny na motywach poematu Adama Mickiewicza "Pan Tadeusz" w reżyserii Andrzeja Wajdy. Muzyka autorstwa znakomitego pianisty i kompozytora Wojciecha Kilara oraz aranżera Grzegorza Turnau. Dzieło o miłości, patriotyzmie i odkupieniu win, które warto znać.  Znachor (1981) Wzruszająca opowieść o losach chirurga, który stracił pamięć,  cieszyła się sporą popularnością.  Bohater filmu, profesor Wilczur, od którego odeszła żona z ukochaną córeczką, szuka zapomnienia w alkoholu. Ciężko raniony w głowę podczas bójki w podmiejskim szynku traci pamięć. Mija piętnaście lat. Policja zatrzymuje błąkającego się gdzieś na prowincji mężczyznę bez dokumentów, który nie zna swojego nazwiska. Aby uniknąć aresztowania, włóczęga kradnie z biurka urzędnika akt urodzenia niejakiego Antoniego Kosiby. Od tej chwili pod takim nazwiskiem wędruje po kraju... noce i dnie (1975) Ekranizacja powieści Marii Dąbrowskiej. Saga...

Trzeba się zatrzymać...

     Dzień jak co dzień, a jednak zupełnie inny. Budzę się w ciepłym łóżku i jak zwykle walczę z jego przyciąganiem. Po kilku minutach zbieram się w sobie, zakładam kapcie i podchodzę do okna aby podnieść żaluzje. Szaro, buro, nie czuć nic poza porannym otępieniem. Dochodzi siódma - czas generalnej pobudki, szybkim krokiem udaję się do kuchni i jem śniadanie. Tworzy się harmider i wyścig szczurów do łazienki. Parzona kawa zawsze stawia na nogi. Jej zapach pozytywnie nastraja, dając potężnego kopa dawką kofeiny. Wychodząc z kuchni - serca domu, jak zwykła mawiać mama, spoglądam na siebie w lustrze. Co widzę? Wariatkę w piżamie. Chwila zawieszenia i znów pomykam chyżo odziać się w swe szaty, tudzież spodnie i welurową bluzę. Przeczesując swoją lwią grzywę zastanawiam się czym może mnie zaskoczyć kolejny dzień zdalnej nauki, siedzenia przed komputerem, robienia notatek, próbą ogarnięcia matematycznych czeluści i popijania ciepłej herbatki i wiecie co, chyba niczym.  ...