Przejdź do głównej zawartości

Potrzeba więcej świąt! - czyli co tu świętować...

Potrzeba więcej świąt! Tu nie ma nad czym dyskutować. To absolutna konieczność. Chociażby dzisiejszy dzień, jakaż pustka go wypełnia. Brak mu precyzji, określonego celu, więc do czego mają dążyć przeciętni Kowalscy?  


    Nie najdalej jak wczoraj był Dzień Odpoczynku dla Zszarganych Nerwów... Ahhh, cóż to za niebywały cel. Jak tu się powstrzymać i hucznie nie świętować?! Grzechem jest pomijać tak ważne uroczystości! Osobiście oddałam należny hołd mojemu przeforsowanemu układowi nerwowemu. Wylegiwałam się na kanapie, sącząc słoneczny napój bogów tudzież, przez  amatorów, nazywany lemoniadą, czytając książkę niezawodnego Remigiusza Mroza. Niewdzięczni Ci, którzy ignorują idealną okazję na relaks.  


    Z kolei w niedzielę był Światowy Dzień Makaronu i Kundla. Tak, tak, nie przesłyszeliście się. Dla wielbicieli kuchni włoskiej i bajek Disneya to niepowtarzalna okazja do połączenia dwóch przyjemność w jedno. Spaghetti Carbonara i projekcja "Zakochanego Kundla" - wymarzony świąteczny splot. Cały dzień wypełniony nieustannym dążeniem do oddania czci makaronom i pięknym psim mieszańcom. 






    Zapewne pomyśleliście, że w toku opisu tych wytwornych i jakże potrzebnych nam świąt zapomniałam o tych, które stanowią momenty kulminacyjne i przełomowe. A o czym mowa? Dokładnie tak, chodzi o Sylwester i Nowy Rok. To te dwie zaszczytne celebracje nadają rytm naszemu życiu. Powolnie wkraczamy w kolejne lata wędrując od Sylwestra 2018 do Sylwestra 2019, następnie 2020 i tak w nieskończoność. Impreza niezapomniana, chyba, że suto zakrapiana trunkami procentowymi. Niby nowy rok - nowa ja i czysta karta, ale rzeczywistość bywa brutalna i niestety ta czy kolejna partia 365 dni do przeżycia inaczej, lepiej, bardziej, najprawdopodobniej zakończy się fiaskiem. Chyba, że należycie do tych ponadprzeciętnych członków ziemskiej populacji i jesteście szczęśliwymi posiadaczami niezwykle silnej woli... 


Tak czy inaczej w kalendarzu wciąż mało jest dni wartych przeżycia. Cóż to takiego, że prawie każdy dzień naznaczony jest jakimś świętem skoro w tak uroczyste dni idziemy do  pracy... i wszystko jasne, tu chodzi o dni wolne od pracy. O zgrozo! Czyżby naród był przepracowany? A może spragniony imprezowych aktów? Być może nie jesteśmy w stanie obchodzić Święta Kawy w pracy? Wciąż nam mało, stale mało, zbyt mało, by osiągnąć cel, by nadać życiu sens. Jak mam to inaczej skomentować? Po prostu w ludziach XXI wieku jest zbyt mało woli życia. Sami nie potrafimy sprecyzować czego chcemy, nie umiemy cieszyć się ze zwykłej szarej codzienności i dlatego wymyślamy kolejne absurdalne dni świąteczne. Twierdzę, że jest to ciekawe rozwiązanie, by z braku pomysłu na spędzenie dnia na własnych zasadach, zaczerpnąć inspirację na scenariusz kolejnych dwudziestu czterech godzin. Cóż, nic dodać, nic ująć. Należy wprowadzić więcej wolnych świątecznych dni. Należy nam się, a co?  

    Nawet nie myślę dawać satysfakcji dniu spędzonemu na marnowaniu cennych chwil w pracy, tym bardziej jeśli w tym czasie mogę zabawić się podczas Dnia Bezpiecznego Kierowcy i jeździć cały dzień moim wypasionym wozem po okolicy. Pfff! Niech żałują Ci, co nie świętują. Nie przesłyszeliście się. Znajdą się i tacy, którym coś, w z góry narzuconej istocie dnia, nie będzie odpowiadało i nie będzie żadnego obrzędu jazdy autem po osiedlu.  Ani mi się śni obchodzić Światowy Dzień Liczby Pi! Sens jest mi bliżej nieznany i daleki memu sercu! Zapomnę również o dramatycznym dniu Kotleta Schabowego. W zamian za to z przytupem  będę ucztowała Światowy Dzień Wegan...  





    Moi drodzy, świętować można wszytko ale świętować nie muszą wszyscy! To co dla ciebie jest okazją do imprezy dla innych jest okazją do szarego, zwykłego dnia. Nie ma nic złego w tym, że nie chcesz obchodzić każdego dnia zgodnie z przypisanym mu świętem, wręcz przeciwnie. To wspaniale, że tak różni jesteśmy. Są takie przełomowe momenty w roku, gdzie każdy świętuje ale reszta to nasza inwencja twórcza i chęć podkreślenia tego co dla nas jest ważne. Zakochani będą manifestować Walentynki, a ci zgorzkniali lub pozbawieni życiowego towarzysza już niekoniecznie. Wolny dzień? Proszę bardzo. Zestaw wolnych dni do wykorzystania w pakiecie umowy o pracę. Korzystajcie z głową, świętujcie to, co dla was ważne i sprawia wam przyjemność. Mimo wszystko potrzeba więcej świąt, bo co tu świętować jak nie ma czego... 









Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Produkcja polska - czyli zestaw pełen klasy

  Pan Tadeusz (1999) Epopeja narodowa na ekranie... Pełnometrażowy film fabularny na motywach poematu Adama Mickiewicza "Pan Tadeusz" w reżyserii Andrzeja Wajdy. Muzyka autorstwa znakomitego pianisty i kompozytora Wojciecha Kilara oraz aranżera Grzegorza Turnau. Dzieło o miłości, patriotyzmie i odkupieniu win, które warto znać.  Znachor (1981) Wzruszająca opowieść o losach chirurga, który stracił pamięć,  cieszyła się sporą popularnością.  Bohater filmu, profesor Wilczur, od którego odeszła żona z ukochaną córeczką, szuka zapomnienia w alkoholu. Ciężko raniony w głowę podczas bójki w podmiejskim szynku traci pamięć. Mija piętnaście lat. Policja zatrzymuje błąkającego się gdzieś na prowincji mężczyznę bez dokumentów, który nie zna swojego nazwiska. Aby uniknąć aresztowania, włóczęga kradnie z biurka urzędnika akt urodzenia niejakiego Antoniego Kosiby. Od tej chwili pod takim nazwiskiem wędruje po kraju... noce i dnie (1975) Ekranizacja powieści Marii Dąbrowskiej. Saga...

Trzeba się zatrzymać...

     Dzień jak co dzień, a jednak zupełnie inny. Budzę się w ciepłym łóżku i jak zwykle walczę z jego przyciąganiem. Po kilku minutach zbieram się w sobie, zakładam kapcie i podchodzę do okna aby podnieść żaluzje. Szaro, buro, nie czuć nic poza porannym otępieniem. Dochodzi siódma - czas generalnej pobudki, szybkim krokiem udaję się do kuchni i jem śniadanie. Tworzy się harmider i wyścig szczurów do łazienki. Parzona kawa zawsze stawia na nogi. Jej zapach pozytywnie nastraja, dając potężnego kopa dawką kofeiny. Wychodząc z kuchni - serca domu, jak zwykła mawiać mama, spoglądam na siebie w lustrze. Co widzę? Wariatkę w piżamie. Chwila zawieszenia i znów pomykam chyżo odziać się w swe szaty, tudzież spodnie i welurową bluzę. Przeczesując swoją lwią grzywę zastanawiam się czym może mnie zaskoczyć kolejny dzień zdalnej nauki, siedzenia przed komputerem, robienia notatek, próbą ogarnięcia matematycznych czeluści i popijania ciepłej herbatki i wiecie co, chyba niczym.  ...